Wiadomości - Ryby

W czwartek od rana nad władysławowskim portem rybackim fruwało tysiące mew. To znak, że kutry wróciły z morza z pełnymi ładunkami.

I rzeczywiście - rufy i ładownie władysławowskich jednostek pełne były ryb. Głównie śledzi. "To niespotykane" przyznaje Józef Potrykus, drugi szyper kutra WŁA-311. "O tej porze roku łowimy dużo szprotów, natomiast aż tyle śledzi!"

 

Romualda Białkowska, prezes Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich Szkuner, cieszy się z tego urodzaju. Wszystkie sześć jednostek firmy regularnie wychodzi w morze.

- Dzięki tej nieoczekiwanej obfitości śledzi nasze kutry mają pełne ładownie - przyznaje Białkowska. - Nasza szkunerowska przetwórnia ma co robić. To dla nas pomyślne wieści, zwłaszcza że limity dorszowe są tak niskie, że jedna jednostka jest w stanie wykorzystać go podczas kilku rejsów.

W tegorocznym losowaniu cztery kutry Szkunera zdobyły prawo łowienia dorszy, ale gdy wychodzą w morze łowi je tylko jeden - pozostałe zarzucają sieci na śledzie i szproty. Wszystko po to, aby za szybko nie wykorzystać przyznanego limitu dorszowego. Bo limity na śledzie i szproty są wystarczająco duże. Śledziowe obfitości to radość dla mieszkańców. W sklepiku przy wejściu do portu za kilogram tych ryb płaci się tylko 3 zł. Już w Pucku śledzie są po 5-6 zł za kg (w zależności od wielkości).

W czwartek z morza wróciły cztery jednostki należące do Szkunera.

- Tylko na naszym pokładzie i w ładowni mamy łącznie 46 ton ryb - wylicza Józef Potrykus. - To plon jednej doby na Bałtyku. Na tę sumę składało się 15 ton śledzi i 11 ton szprotów w ładowni oraz 20 ton mieszanki śledziowo-szprotowej na pokładzie, która czekała jeszcze na sortowanie.

- Zazwyczaj śledziowe żniwa mają miejsce latem, jesienią - przyznaje Teofil Ciskowski, kierownik działu administracji portu we Władysławowie. - Teraz nieoczekiwanie mamy drugi wysyp tych ryb. Zimą, gdy zazwyczaj kutry skupiały się na łowieniu dorszy. I tylko się cieszyć.