Informacje - Słodycze, Lody, Desery
Lato – okres beztroski, upałów, i… jedzenia lodów. Lody włoskie dostajemy w budce właściwie od ręki – trwa to chwilę. Są zawsze świeże, chłodniutkie, i – moim przynajmniej zdaniem – najlepsze ze wszystkich. Mają w smaku coś takiego, że wydają się dużo łagodniejsze i zarazem mniej zmrożone od lodów na przykład gałkowych. Gdzie kryje się ich sekret i jak są właściwie robione?
Jedne z najstarszych – wbrew pozorom lodów na świecie! Zaczęto je produkować, i to na skalę masową, już w latach trzydziestych XX wieku. Ich największą chyba tajemnicą jest z jednej strony napowietrzenie – są jak gdyby sztucznie „napuszane” gazem, nawet do 45% objętości – oraz to, że robi się je w wyższej temperaturze niż zwykłe, dzięki czemu ostatecznie zyskują są charakterystyczną konsystencję. Tu należy wyraźnie jeszcze powiedzieć, że lody włoskie to nie to samo co lody amerykańskie, które nie mają tak dużego napowietrzenia i są sprzedawane w formie dużo wyższych i zakręconych świderków, najczęściej jeszcze w wersji dwusmakowej.
Podstawą wytwarzania klasycznych lodów włoskich są specjalne maszyny do lodów Gelato. Ponieważ maszyny takie początkowo były w naszym kraju sprowadzane z Włoch, taka nazwa została im nadana i jest w powszechnym użyciu aż do dziś. W innych krajach lody te są często nazywane miękkimi, pół-mrożonymi, lub po prostu – lodami z maszyny. Typowa maszyna do produkcji lodów włoskich Gelato ma na górze zasobnik napełniany gotowym lub przygotowanym wcześniej „ręcznie” płynem do lodów w stanie ciekłym. Konstrukcja może być jedno, dwu lub wielo pojemnikowa - wówczas można w niej przygotować lody o różnych smakach. W przypadku prawdziwych włoskich lodów maszyny do lodów (na przykład te marki Frigomat – Frigomat.com.pl) są oczywiście wyposażone dodatkowo w pompę do wzbogacania powietrza.
Ogólna zasada jest jednak taka, że gotowy płyn pozostaje w górnych pojemnikach w stanie ciekłym, dopóki nie dostanie się do znajdującego się poniżej wałka chłodzącego. A na wałku masa lodowa ulega zestaleniu do postaci kremowej. Gotową już taką masę porcjuje się następnie do wafelków lub salaterek za pomocą ręcznej dźwigni. Całkiem proste, ale bez maszyny trudno byłoby odtworzyć ten proces w domu. Prawda?
Są oczywiście tacy, którzy twierdzą, że problem ten niejako da się „obejść” i lody włoskie da się zrobić w warunkach domowych, czyli bez maszyny do lodów. Poniekąd to zresztą prawda – na pewno da się takimi metodami osiągnąć coś podobnego, a największy problem możemy mieć właśnie z napowietrzaniem masy. I zwykła pompka do roweru tu średnio się nadaje, choć można oczywiście robić i takie eksperymenty – ja osobiście wolałabym już raczej użyć specjalnej przystawki miksera. Co trzeba jednak, by w ogóle otrzymać masę lodową? Należy ubić trzepaczką lub blenderem sześc jajek i nieco mniej niż szklankę cukru. Następnie gotujemy pół litra tłustego (najlepiej) mleka z 200 ml śmietany. Nie wystudzamy, ale dodajemy jaja i całość jeszcze przez moment gotujemy, doprowadzając do wrzenia.
Odstawiamy do ostudzenia na jakieś dwie godziny – najlepiej do lodówki, a następnie do zamrażarki – nie mrozimy jednak za mocno, nie na kość – trzeba dobrać właściwą temperaturę, a raczej najlepsze do tego celu miejsce w zamrażalniku. Oczywiście lody możemy wcześniej jeszcze wzbogacić smakowo – na przykład pokruszoną czekoladą, zmielonymi ziarnkami kawy, lub dodając do nich zmiksowane truskawki czy maliny. Można też dodać do nich pod sam koniec, przed zamrożeniem, drobno pokrojone owoce i bakalie.